poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Jak bandażowałem sobie kolano - Tomb Raider


Crystal Dynamics długo myślało nad tym jak zacząć przygodę z Larą na nowo. Jak dodać wystarczająco dużo świeżości aby zainteresować rzesze nowych graczy? I co zrobić żeby starzy wyjadacze nie prychali na naszą grę z pogardą. Tak myśleli, myśleli, myśleli… i w końcu wymyślili. Trzeba użyć łuku i czekana.

Czy Lara była już w takim kryzysie by musieć ją restartować to już temat na szerszą dyskusję. Wyraźnie jednak przemiana z superbohaterki w zaradną dziewuchę wyszła jej na dobre. Nowa panna Croft naprawdę jest bardzo wiarygodna i autentycznie chcemy pomóc jej wydostać się z wyspy. Chociaż od pierwszych zapowiedzi tytułu (wydrukowanych słowem survival) niewiele zostało, to w zamian dostaliśmy grę akcji, doskonałą w każdym calu. 

Naughty Dog będzie się musiało mocno natrudzić aby przebić to w nowym Uncharted. Crystal Dynamics zapewniło nam miszmasz wszystkiego co dobre w dzisiejszych grach dając jednocześnie mnóstwo własnej inwencji. Nie obraziłbym się przy okazji gdyby rebooty innych marek były równie wysokojakościowe.

Dodany obrazek
Elementy wspinaczkowe, jak przystało na Tomb Raidera, są wykonane znakomicie

Nie zdziwicie się pewnie jak powiem, że od pierwszych zapowiedzi z niecierpliwością czekałem na tą grę. Gdy wreszcie wyszła niestety brakło mi funduszy. Ten czas kiedy wszyscy się w nią zagrywali, a ja nie mogłem był dla mnie długi i bolesny, ale oto jestem. Z uśmiechem od ucha do ucha. Nasza historia zaczyna się gdy grupa badawcza wraz z całą załogą pada ofiarą tonącego podczas sztormu statku. Jeszcze zanim jest nam dane zobaczyć kto przeżył katastrofę zostajemy porwani. Akcja pędzi na połamanie karku już od samego początku, a dalej nie zwalnia nawet na chwilę.

Momentami dzieje się tak dużo, że nawet Nathan Drake miałby problem za tym wszystkim nadążyć. Ale od początku. Całą naszą wędrówkę po wyspie dominuje jeden cel: ucieczka. Oczywiście jak to często bywa sprawy się komplikują, a nasza w tym głowa aby to wszystko ogarnąć. 

Historia nie jest przesadnie mocną stroną gry. Ot mamy wyspę i jej tajemnice. W żadnym wypadku nie jest ona zła, ale wiele rzeczy można było w niej rozwiązać lepiej. Choćby rozwijając trochę wątki licznych postaci pobocznych. Gdyby gracz trochę lepiej znał ich historię, pewnie dużo łatwiej byłoby mu zrozumieć, dlaczego postępują tak, a nie inaczej (poza tym gracz, bardziej by się z nimi zżył). Niektóre wątki można było rozwiązać dużo lepiej (żeby niczego nie zdradzać wspomnę tylko o doktorze Whitmanie).


Mamy niby jakieś tam wstawki fabularne, które tłumaczą to i owo, ale na dłuższą metę niewiele z nich wynika. Czyli po krótce nie psując wam zabawy, historia jest taka sobie. Przyjemna w odbiorze, ale do bólu przewidywalna (chociaż przyznam, jest parę fajnych zwrotów akcji).

Dodany obrazek
Gra nie stroni od mocnych scen, ale nie są one wrzucone na siłę

O wiele ważniejszy niż niuanse fabularne jest sam gameplay. A jaki jest? Znakomity! Mechanika strzelania jest świetna. Bronie mają moc i gdy trzymasz w ręku strzelbę to po prostu czujesz, że trzymasz w ręku strzelbę. Generalnie mógłbym tu trochę psioczyć na małe zróżnicowanie wrogów, ale ostatecznie każda gra ma teraz tendencje do zalewania nas armią klonów, więc sobie daruję. Oprócz wybuchowej zabawy w stylu Rambo w większośći przypadków możemy eliminować wrogów po cichu. I tu miałbym lekkie zastrzeżenia. Wrogowie jak zwykle zachowują się głupio.

Często stają wprost przed ścianą, aby gracz mógł wybiec i wpić im czekan w plecy. Gdy natomiast już nas wykryją dostają pajęczych zmysłów i zawsze wiedzą dokładnie gdzie jesteśmy. Poza tym, mimo że skradanie jak zwykle (mimo tego co przed chwilą napisałem) daje kupę radochy, czasem po prostu łatwiej jest wziąć karabin i powystrzelać wszystkich jak kaczki. Wraz z postępami w grze możemy ulepszać tak naszą podopieczną jak i sprzęt, który nosi przy sobie. Bronie palne dostają między innymi większe magazynki, zaczynają zadawać poważniejsze obrażenia i ogółem zyskują na funkcjonalność.

Oprócz trzech rodzajów broni palnej mamy przy sobie także łuk (który oprócz walki służy między innymi do wystrzelania lin po jakich możemy się przemieszczać) oraz czekan. Oprócz wspinaczki, możemy go później używać, jako broni do walki wręcz.

Dodany obrazek
Lokacje są wykonane na najwyższym możliwym poziomie

Mniej więcej tak wygląda walka w nowym Tomb Raiderze, ale jak wiedzą nawet niezapoznani z serią nie ona jest tu najważniejsza. O wiele ważniejsze jest tutaj zwiedzanie świata. Gdy eksplorujemy gra rozwija skrzydła jeszcze bardziej niż podczas licznych starć. Po pierwsze mamy tu kupę znajdziek różnej maści. Dzienniki, grobowce, skarby. Nic nie jest potraktowane po macoszemu.

O nowym znalezisku Lara powie wam kilka ciekawostek, a dodatkowo na każdym znalezionym skarbie możemy doszukać się różnych szczegółów, jakie uzupełniają naszą wiedzę o danym przedmiocie. Wspomniałem wcześniej o grobowcach, które były niegdyś nieodłącznym elementem każdego Tomb Raidera. Jak prezentują się w najnowszej odsłonie? Po pierwsze ich zwiedzanie jest całkowicie opcjonalne. Możemy do nich wejść, ale i całkowicie je zignorować. 

Kiedy już zdecydujemy się jednak grobowiec zwiedzić, zwykle wygląda to tak: najpierw musimy rozpracować prosty mechanizm, co zawsze sprowadza się do krótkiego wyzwania zręcznościowego w którym kluczowe jest zgranie wszystkiego ze sobą w czasie. Mimo to warto plądrować co się da, bo za każdą znalezioną rzecz dostajemy punkty XP za, które ulepszamy potem naszą podopieczną. Fani w pełni otwartych światów będą pewnie narzekać na to, że wyspa została podzielona na sporych rozmiarów „sektory” po, których możemy swobodnie się przemieszczać. Mnie takie rozwiązanie odpowiada, bo pewnie bez niego często bym się gubił.

Dodany obrazek
Grafika jest świetna, ale pełnię możliwości pokazuje dopiero na PC

Strona audio-wizualna gry to absolutny majstersztyk. Muzyka, chociaż nienachalna doskonale wpasowuje się wydarzenia na ekranie. Słucha się jej z przyjemnością i mógłbym włączyć ją także poza grą (zainteresowanych odsyłam do odsłuchania soundtracku na youtube).

Głosy postaci w angielskiej wersji są znakomite, Camila Luddington w roli Lary wypadła świetnie, reszta aktorów także się spisała. Jeżeli chodzi o polską wersję to zbytnia teatralność i niekiedy koszmarne aktorstwo szybko przekonały mnie, że lepiej grać wyłącznie z polskimi napisami. Nie jest tragicznie, ale co z tego skoro mamy do wyboru dużo lepsze oryginalne głosy (w tym miejscu współczuję właścicielom Xboxów 360, bo oni takiego wyboru nie mają)? 

Grafika jest piękna. Widziałem zarówno wersję konsolową jak i PC-tową i powiem wam tak: widać, iż komputery były platformą docelową. Oprócz tego, że grafika na PC jest ostrzejsza (ale to norma) to mamy jeszcze genialnie wyglądającego TressFX (wierzcie mi lub nie, ale robi on ogromną różnicę niestety nacieszą się nim tylko właściciele kart AMD z obsługą DirectX 11) i lepsze efekty cząsteczkowe. Twórcy pieczołowicie pokazują nam każdą porażkę, więc nie raz jesteśmy świadkami krwawych animacji. I chociaż gra posiada wiele mocnych scen to pasują one do całej reszty i nie są wrzucone na siłę.

Dodany obrazek
Nowa Lara jest piękna, zaradna, twarda i jeszcze raz piękna. Czego chcieć więcej?

Niestety nie wszystko stoi na najwyższym poziomie. Pierwsza część gry ma dużo źle wyważonych i strasznie wkurzających QTE. Naprawdę nie wiem, co to za moda by je wprowadzać (rozumiem, że takie sceny wyglądają bardziej epicko, ale rola gracza jest w nich ograniczona do absolutnego minimum), ale mam nadzieję, iż ten trend trochę ustąpi (słowem wyjaśnienia w takich np. slasherach spisują się znakomicie). I chociaż taka mała rzecz nie wpływa na odbiór całej gry to potrafi napsuć krwi.

Finalnie gra spisała się lepiej niż dobrze. Naprawdę nowy Tomb Raider ma wszystko, czego można wymagać od wysokobudżetowych tytułów tego typu i daje jeszcze więcej od samego siebie. Co najlepsze cały czas podtrzymuje klimat starych gier z tej serii. Starzy wyjadacze (w tym ja) będą więc równie zadowoleni co całkowicie nowi gracze. Chociaż na niektóre rozwiązania można kręcić nosem gra jest bez względu na wszystko warta zakupu. Jeśli miałbym wystawić jej jakąkolwiek ocenę prawdopodobnie byłaby ona maksymalna.

0 komentarze:

Prześlij komentarz