sobota, 2 listopada 2013

Shingeki no Kyojin - atak na tytana!


Na wstępie powiem, iż do tego anime musiałem się w pewnym stopniu zmusić bo pierwsze odcinki chociaż złe nie były (szczególnie pierwszy) w jakiś sposób zniechęciły mnie do dalszej przygody z tytanami, po prostu czułem się lekko zagubiony. Cóż zdanie zmieniłem bardzo szybko i uświadomiłem sobie jak głupi (albo raczej zatwardziały/uparty) byłem.

Ludzkość całkowicie odizolowana od świata, żyjąca za ogromnymi murami. Pełnią one role swoistych strażników, chroniących przed zagrożeniem ze strony tytanów – ogromnych potworów którzy, jak się z początku wydaje, mają tylko jeden cel: pożeranie ludzi. Wspomniana barykada jest na tyle solidna aby przez lata odgradzać wszystkich od gigantycznych potworów.


Wszystko zmienia się gdy przybywa tytan o wiele większy i silniejszy niż wszystkie, wykazujący do tego oznaki inteligencji. Nie jest dla niego problemem zniszczenie jednego z trzech murów chroniącego dotychczas ludzkość i wejścia wraz z innymi monstrami na dalsze tereny przez nią zamieszkane.

Taką oto rzeczywistość przedstawia nam Shingeki no Kyojin. Zaczynamy więc wielkim „bum!”, lecz przed tym przychodzi nam poznać troje protagonistów grających tu pierwsze skrzypce: Erena, Mikasę i Armina. W związku z rozgrywającym się dramatem matka tego pierwszego ginie na jego oczach, a on, kierowany głównie zemstą, postanawia wraz ze wspomnianymi przyjaciółmi wstąpić do jednostki wojskowej walczącej z tytanami.



Oto właśnie zarys fabularny SnK. Można by rzec, iż w tym przypadku mamy do czynienia z popularnym zabiegiem mocnego rozpoczęcia i stopniowego podnoszenia napięcia. I chociaż czysta akcja (wykonana znakomicie) jest dobrze równoważona, emocje nie opuszczają nas nawet na chwilę. Jest to też spowodowane tym, iż anime już na samym początku podsuwa nam wiele pytań i tajemnic na które cały czas mamy nadzieję znaleźć odpowiedzi. To co niestety niezbyt mi się spodobało to fakt, że za wiele to my ich nie dostajemy opierając się głównie na domysłach (tak wiem, trzeba zacząć czytać mangę). Pochwalić warto na pewno pieczołowitość z jaką przygotowano świat tu przedstawiony: biologia tytanów, ich słabe punkty, metody walki z nimi, manewry, urywki historii – to wszystko tutaj jest i naprawdę daje radę.



Jako całość historia dobrze się spisuje aczkolwiek wprowadzono pewien zabieg aby jeszcze bardziej namieszać w fabule i szczerze mówiąc nadszarpnął on nie tylko klimat, ale także moje ogólne zdanie o całości. Chociaż bez wątpienia to głównie moje odczucie i jak najbardziej udało mi się to przełknąć tak wolałbym aby tego nie było. Nie podobały mi się też dość liczne przemowy bohaterów które były moim zdaniem nie tylko za bardzo rozwleczone, ale także zbyt dużo sobą nie wnosiły i wyglądały niekiedy dość zabawnie (najbardziej podobał mi się przemawiający Armin i te znudzone miny jego towarzyszy plus skrzywienia strażników). Taka podniosłość wciskana nam na siłę niezbyt często dobrze wypada.


Zbyt wielkiego nacisku nie kładzie się też na postacie. Owszem, jest ich całkiem sporo i zdarza im się odegrać ważną rolę (chociaż większość jest neutralna dla wydarzeń), ale żadna z nich przesadnie nie zapada w pamięć, przynajmniej w moim przypadku. Wszystkie zdawały mi się takie zwyczajne, bez polotu. Główny bohater nieraz wkurza swoim narwanym charakterem i niekoniecznie racjonalnym zachowaniem. W niektórych scenach anonsuje i reprezentuje sobą determinację, gotowość do walki, by w innych zachowywać się niezbyt racjonalnie i odpowiednio do sytuacji. Armin to z kolei typ charakteru którego nie lubię, wiecznie nie mogący odnaleźć się w sytuacji, wiele razy podkreślający swoją beznadziejność (nie próbując przy tym zmienić takiego stanu rzeczy) i za mało razy korzystający ze swojej, wiele razy podkreślanej przez osoby postronne, inteligencji. No i oczywiście potencjalnie najciekawsza, tym razem bohaterka, czyli Mikasa.


No więc... chociaż z całej trójki podobała mi się najbardziej bo miała najmniej wkurzający charakter tak raczej również mogła być trochę lepsza i mniej dopakowana, że tak powiem. W co piję? Kilka razy miałem wrażenie (i są ku temu dosyć niezłe podstawy), iż zdołała by w pojedynkę wyrżnąć armię tytanów, a przeważnie ogranicza się do ratowania Erenowi tyłka raz po raz wykrzykując jego imię. Hmm. Reszta postaci z kolei albo, jak pisałem, jest dla wydarzeń całkowicie neutralna albo nie odgrywa większej roli (wyjątkami są tu Levi i Annie, Sasha też ma swoich wielbicieli). Ogółem ten element wypadł mocno przeciętnie.



Teraz kreska. Chociaż jakoś mocno nie odbiega od innych anime i stoi rozkrokiem pomiędzy „realizmem” a „mangowością” ma swój specyficzny styl. Postacie często są podkreślone grubą kreską, a kolorystyka to nieodmiennie brązy i stonowane odcienie innych kolorków. Sceny akcji są wykonane znakomicie, walki zapadają w pamięć, są płynne, efektowne, a całość świetnie podkreśla bardzo dobra ścieżka dźwiękowa (oba openingi naprawdę dają radę, ten pierwszy pewnie zapamiętam na dłużej jako jeden z lepszych ogółem). Podobał mi się też projekt samych tytanów bo wypadają naprawdę dosyć przerażająco szczególnie jeśli dodać do tego latające kończyny i chlapiącą juchę.


Trochę narzekałem, ale nie zrozumcie mnie źle: całość pomimo dość poważnych wad w niektórych warstwach jest bardzo wysokiej jakości. To oczywiste, że znajdą się tu nielogiczności czy pomniejsze drobnostki jak słabe wyważenie pomiędzy scenami dramatycznymi a tymi bardziej komediowymi. Tyle że to wszystko niknie bo naprawdę ciekawiło mnie to anime do samego końca. Chciałem wciąż poznawać historię, dowiadywać się nowych rzeczy, wraz z bohaterami odkrywać kolejne tajemnice dotyczące tytanów. Sceny walki trzymały mnie w napięciu i sprawiały, że na mej twarzy pojawiał się uśmiech.



Może nie przywiązałem się do bohaterów, ale finalnie przyjemnie oglądało się ich losy. Skrótowo mówiąc: po prostu chciałem dalej brnąć do przodu i oglądać kolejne odcinki zwłaszcza, że każdy pozostawiał z uczuciem pewnego rodzaju niedosytu, który jeszcze bardziej potęgował chęć dalszego zagłębiania się w meandry fabularne. Zatem w żadnym wypadku nie żałuję czasu poświęconego Shingeki no Kyojin, polecam je wam ponieważ wady które mnie dotknęły większości wydadzą się błahe lub wręcz niezauważalne. Jak najbardziej warto spróbować, całość mimo wszystko to bardzo wysoka jakość i czuć po prostu pieczołowitość oddawanego w nasze ręce uniwersum, oby tak dalej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz