piątek, 27 grudnia 2013

Tengen Toppa Gurren Lagann - DEFINICJA ZARĄBISTOŚCI!


Wymyślając historię i przekuwając ją potem w pokarm dla widzów można łapać się różnych składowych: emocji, adrenaliny pompowanej w odbiorcę scenami akcji, zapadających w pamięć postaci i niezdefiniowanego pierwiastka zarąbistości, który mogą poznać tylko ci co obejrzeli. Tengen Toppa Gurren Lagann daje nam to wszystko i dużo więcej od siebie.

GIGA DRILL BREAKER!
Strasznie ciężko mi opisać to anime. Niby mógłbym, tak jak to zwykle robię, streścić po krótce fabułę przedstawiając o czym opowiada historia, ale w tekście ciężko ująć coś co towarzyszy nam od początku oglądania do samego końca. Pewną kultowość całości, luzacki klimat, jaki błyskawicznie potrafi zmieniać swoje oblicze nic przy tym nie tracąc. Dobra, chyba za bardzo wdaje się tu w filozofię, ale miejcie na uwadze, że jakkolwiek nie zabrzmiałby opis fabularny i tak nie odda w całości tego jak całość się sprawdza w praniu. Głównym bohaterem naszej opowieści jest Simon – chłopak, którego pozornie jedynym zajęciem powinno być wiercenie dziur w ziemi. Dlaczego? Ponieważ ludzie żyją tutaj całkowicie pod powierzchnią i tylko w ten sposób mogą zwiększać tereny mieszkalne czy pozyskiwać materiały niezbędne do życia.


Czy mówiłem już, że jest trochę fanserwisu?

Ogółem życie kopaczy do najciekawszych nie należy. Cały dzień siedzą w ciemnościach by potem zjeść kotlet z wieprzokreta i wrócić do kopania. Simon jest jednak inny, a dzieje się tak głównie za sprawą jego najlepszego przyjaciela imieniem Kamina. On z kolei jest pełnym pozytywnej energii bodźcem, który zawsze potrafi postawić przyjaciela na nogi i znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Ma też nie typowy cel – dostać się na powierzchnię, którą dotychczas oboje znali tylko z opowiadań i legend. Pewnego dnia nasz protagonista znajduje w ziemi pomniejszoną wersję narzędzia, którego używa na co dzień – świder wielkości piłeczki do ping ponga. Tego samego jeszcze dnia do wioski wkracza gigantyczny robot, a na plan wchodzi całkowicie nowa postać – doskonale strzelająca, czerwonowłosa Yoko błyskawicznie zaprzyjaźniająca się z dwójką kamratów. Całe zajście powoduje zaś, iż bohaterowie wreszcie dostają szanse dostania się na powierzchnię. Do walki z nowym przeciwnikiem Simon i spółka wykorzystują inne znalezisko, małego robota również odkopanego z ziemi. Całość oczywiście okraszona typowym dla serii luzackim klimatem pełnym gagów i innych tego typu rzeczy (jest też trochę fanserwisu, ale nie jakieś wielkie ilości). Nie wciska nam się tego na siłę tylko jest to po prostu ważna składowa całości.

Determinacja bohaterów szybko staje się ważnym elementem fabuły. Serio.

Trzeba wam wiedzieć, że anime dzieli się na dwie połowy i jest to bardzo wyraźnie zarysowane. Przeskok w żadnym wypadku nie szkodzi całości, ale jest dość gwałtowny i niespodziewany. Pierwsza połowa koncentruje się głównie na walkach ludzi na powierzchni ze zwierzoludźmi, którzy z jakiś powodów za wszelką cenę chcą utrzymać tych pierwszych pod ziemią. Zaś druga przenosi nas 7 lat do przodu i koncentruje się na skutkach pewnego wydarzenia. Nie chcę zdradzić za dużo więc dociekajcie sami. Fabuła jest jak najbardziej dobra. Daje nam wiele wątków, dobrze prowadzi postacie, sprawiając, że z czasem o każdej możemy zmienić zdanie i poznać jej motywy, do całości dochodzą całkiem nowe odczucia, świat jest rozwijany. Nie mam tu jakiś wielkich zastrzeżeń. Być może zakończenie jest trochę słabe, ale mnie jakoś strasznie nie uwierało. Bałem się też wspomnianego przeskoku czasowego w połowie serii, ale wierzcie mi lub nie, nic on nie psuje i jak już przyzwyczaimy się do tego i owego, wraca ogromna przyjemność z oglądania.

Pomysł na mechy jest dość oryginalny.

Wrócę na chwilę do tego jak mówiłem, że zwieńczenie jest takie sobie. Po pierwsze mamy tutaj faktyczne zakończenie, a nie coś czego fani będą się musieli latami domyślać by twórcy potem i tak zaprzeczyli wszystkim teoriom. Historia faktycznie się kończy, ale ciężko mi powiedzieć dlaczego średnio mi się ten koniec podobał. Może to przez to jak twórcy potraktowali bohaterów? Albo może wolałbym chociaż malutką furtkę zostawioną na domysły? Bo niby uczucie dostania wszystkiego na tacy jest satysfakcjonujące, ale pozostawia pewien niedosyt. Oczywiście są jeszcze filmówki, ale z tego co wiem, podobnie jak pierwsza część Rebuild of Evangelion, skupiają się na streszczaniu oryginału z niewielkimi zmianami, aniżeli na całkowicie nowej fabule. Jak będzie naprawdę się zobaczy i może słówko o tym jeszcze napiszę.

GAINAX STYLE
Postaci jest bardzo dużo i twórcy naprawdę starają się z całych sił abyśmy o którejś nie zapomnieli. Zacznę od głównego bohatera czyli Simona. Jest sprawiedliwy, dobry, umie sobie radzić w trudnych sytuacjach i nie obarcza za bardzo innych swoimi problemami. Niektórzy powiedzą, że to wręcz szablonowo nudny protagonista, ale ja tak nie twierdzę. Miewa chwile zwątpienia i wyraźnie potrafi się godzić także z porażkami. Jednym słowem Simon to świetna postać, jest znakomicie poprowadzony i po prostu wierzymy w jego motywacje. Dalej Kamina, kolejna naprawdę bardzo dobra postać (chyba nawet jedna z moich ulubionych) i nie dziwię się, że od pewnego momentu staje się bardzo ważną częścią motywacji naszych bohaterów.

A to jest Nya. Znaczy Nia.

Jest energiczny, silny, nie poddaje się, a do tego zawsze zachowuje twarz i potrafi zarzucić jakimś żartem. Yoko, znów fajna postać, która chociaż nie ma przeważnie jakiegoś wielkiego wpływy na historię, odznacza należycie swoją obecność. Oczywiście bohaterów jest znacznie więcej, jak przybyła z obozu wroga Nia, pochodzący z bardzo religijnej wioski Rossiu czy ogólnie członkowie założonej przez Kaminę Dai-Gurren Brygady (Kattin również później fajnie się rozwinął...). Jest ich wielu i większość zostaje w głowie już po skończonym seansie. Jak mówiłem twórcy dołożyli wszelkich starań aby każda postać odznaczyła swoją obecność. Widzimy jak bohaterowie się rozwijają, zmieniają poglądy, dorastają, to wszystko tutaj jest. Naprawdę ciężko wybrać ulubiony charakter z takiej plejady, a chyba nie musze mówić, iż niesamowicie zwiększa to przyjemność z oglądania? Na specjalną nagrodę w kwestii postaci zasługuje tutaj Leeron – homoseksualista, który swoimi tekstami nieraz przyprawiał mnie o śmiech.

TENGEN! TOPPA! GURREN! LAGANN!!!
Warstwa techniczna. Co tu dużo mówić, lubię jak mimo wszystko mechy są pociągnięte magicznym pędzlem speców od efektów specjalnych, ale cieszę się, że tutaj tego uniknięto. Dlaczego zaczynam właśnie od walk mechów? Bo były świetne! Poczynając od muzyki (która zresztą jako całość jest bardzo dobra i do tego genialnie współgra z całością), bardzo fajnego pomysłu na same mechy i dynamiki, a kończąc na okrzykach i transformacjach które przypominały mi trochę oglądane niegdyś serie Transformers czy liczne mutacje Power Rangers (wiem, że porównania trochę z czapy, ale jakoś wyjątkowo mi pasowały). Dalej wyróżniają się projekty samych postaci, a szczególnie stroje w których paradują pod koniec. Jedni nazwą to kiczem, inni pokiwają przecząco głową, ale jak dla mnie wszystko jest tutaj do siebie idealnie dopasowane i nie ma miejsca na nudę czy wybredność.

EPIC!

Tak więc jeśli jeszcze nie załapaliście, bierzcie się za Tengen Toppa Gurren Lagann choćby zaraz, jeśli nie macie tego jeszcze za sobą. I to niezależnie od tego czy mechy was interesują czy nie i gdzie zaciera się u was granica pomiędzy luzactwem a kiczem. Oczywiście, że całość nie jest idealna i znajdzie się kilka słabszych wątków, ale wady wychodzą w sumie dopiero po chłodnej kalkulacji, a w trakcie oglądania całkowicie się je przeocza. Tak więc, oglądać i nie wybrzydzać!

3 komentarze:

  1. Przyznać się muszę, że przy pierwszym podejściu do serii /jakoś byłam w 1 gimnazjum, a może i młosza/ nie przypadło mi jakoś do gustu. Chyba nawet przeszkadzały mi same mechy! Pluje sobie za to w twarz, bo przy powrocie do Gurren Lagann nie tak dawno byłam wręcz zachwycona ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. TTGL to świetne anime szczególnie jak odpowiednio się do niego podejdzie :).

    Ja nie mówię bo kiedyś uważałem Power Rangers za "prześwietny" serial ;_;.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha... no wiesz, zboczenia z dzieciństwa się wybacza^ ^ Zwłaszcza, że kiedyś Power Rangers oglądali wszyscy ;]

      Usuń