sobota, 3 maja 2014

Shingeki no Kyojin: Ilse no Techou epizod drugi - szybko, niechlujnie i nie na temat

Dodany obrazek


Jakby nie patrzeć, moje (jak ktoś nie pamięta, pozytywne) odczucia co do animowanej wersji Shingeki no Kyojin  (do papierowej też, ale to już inna historia) są wciąż całkiem żywe. Zrobiłem sobie jakiś czas temu rewatch, obejrzałem pierwsze OVA i czas przyszedł zasiąść do drugiego. I do teraz nie mogę pozbyć się niesmaku.

Powiem tak, pierwszy z odcinków specjalnych (chyba, że do takowych zaliczyć też picture drama) podobał mi się. Chociaż wciąż nagromadził więcej pytań niż odpowiedzi to manga jakoś zatyka ten niedosyt. Dla kogoś kto jej nie czyta, albo jeszcze tak daleko nie doszedł, epizod na pewno był bardzo interesujący. Na coś podobnego nastawiłem się i przy kolejnym specialu. Trochę tajemnic, ciekawych wydarzeń... dostałem tajtanowe (dzięki muzyce, inaczej mógłbym nie poznać albo nie uwierzyć) wydanie MasterChefa. Pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy gdy myślę o drugim OVA to niechlujność. Całość jest tak zła i grubymi nićmi szyta jak tylko może. Ja wiem, to odcinek bardziej na boku, można pozwolić sobie na humor i tak dalej: ale naprawdę, to co jest nam tu serwowane to potwarz. Zacznę od końca, bo od wyglądu. Niby kreska wciąż ta sama, a jednak całość wygląda o kilka klas gorzej niż oryginał.




Dodany obrazek
Oto emocjonujące jedzenie ziemniaka. Czysta akcja.


Nagminnie są powtarzane te same kadry, statyczne obrazki i niechlujnie narysowane twarze w niektórych miejscach. Może to ja jestem przesadnym estetoą, ale kilka razy zastanawiałem się czy wciąż oglądam SnK. Może to kolejna picture drama? W każdym bądź razie, fabuła. Tak zatem możemy bliżej zapoznać się z Jeanem. Jeśli go nie lubicie to dobrze, na pewno nie zaczniecie. Ogółem przez większość czasu bardzo chce wszystkim pokazać jakim to jest dupkiem by potem magicznie się odmienić. Ech. Niech wam wystarczy, że lwia część odcinka to pojedynek kucharski naszego protagonisty i Sashy udekorowany narkotycznymi wizjami admirała Pixisa i scenami rodem z kreskówek CN, jak również humorem na tym samym poziomie. Nawet polowanie na gigantycznego dzika, potencjalnie jedyna szansa na jakąś sensowną akcję, kończy się szybko i idiotycznie, pozostawiając na twarzy grymas.

Szczerze powiedziawszy, do samego końca miałem nadzieję, iż za chwilę skończą się te wszystkie pierdoły i znów zobaczę to co w oryginale: ciekawą historię, dobrze zrobione walki, intrygę. Tak się nie stało. Ta OVA to najzwyklejszy w świecie zapychacz, a nawet jako on jest strasznie marna. Nawet przedłużacz powinien zachować jakieś resztki honoru i klimatu. Tak się jednak nie dzieje. Dno i wodorosty. Czy jest tutaj coś co można zaliczyć na plus? Dwie rzeczy. Najpierw muzyka, chociaż wlepiona w idiotycznych momentach i chyba tylko po to aby na siłę upchnąć oryginalne (i świetne) utwory, wciąż jest przeepicka i mógłbym jej słuchać godzinami (co zresztą robię). Co na drugi plus? Przez jakieś 5 sekund możemy sobie pooglądać kaloryfer Mikasy. No, to byłoby na tyle.

Dodany obrazek

Przed seansem nie lubiłem tego bohatera. Teraz nie lubię go jeszcze bardziej.


Wiem że trochę przesadzam. Obejrzałem odcinek robiony na boku, pewnie przez innych ludzi, nie mający zbytnio ingerencji w oryginał, a psioczę. Tyle tylko, po pierwszym ze speciali miałem też oczekiwania co do drugiego. Nie jakieś wygórowane, ale jednak. To co tutaj dostajemy to cyrk, całkowicie odcięty klimatycznie od serii i ogółem mogłoby tego odcinka w ogóle nie być. Byłoby z korzyścią dla wszystkich. Nie będę wam odradzał abyście to obejrzeli. Ci którzy oczekują z niecierpliwością na drugi sezon albo z zapartym tchem czytają mangę i tak to zrobią. Wiedzcie po prostu, że to co widziałem było złe. Chyba (na pewno) nawet twórcy o tym wiedzieli wklejając do całości, całkowicie z czapy (serio, do teraz nie wiem co miała znaczyć ta scena, bo pojawiła się znikąd i w sumie nie wiadomo po co), trenującą Mikasę. Podsumowując, nie podobało mi się i lepiej bawiłem się przy drugim sezonie Date A Live, który niedawno się zaczął. Tak swoją drogą, zdaję sobie sprawę, iż ten cały cyrk dział się pierwotnie na papierowych kartkach. Tyle tylko, nawet na to zważając, powtórzę się, całość jest po prostu niechlujna.

Dodany obrazek

Tak wyglądałem gdy odcinek się skończył.

0 komentarze:

Prześlij komentarz