poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Weekend z waifu: Aisaka Taiga [#2]

Dodany obrazek

Czy to co małe zawsze jest piękne? Nie. Ale nader często. A czy z wrodzonym pięknem lub byciem przez ludzi określanym jako osoba urocza musi w parze iść chęć szerzenia uśmiechu i miłości. Nie, w ogóle.

WARNING!Jak zwykle staram się moimi opisami zbyt głęboko nie babrać się w fabule, ale jednak jeśli ktoś nie widział i ma chorobliwą obsesję na punkcie jakichkolwiek spoilerów (jak ja), niech czuje się ostrzeżony. No i polecam też zapoznać się najpierw z TYM wpisem ^^.

Przytoczony na początku opis mógłby z łatwością podsunąć komuś na myśl Aisakę Taigę – bohaterkę serii Toradora! i dziewczynę jaką chciałbym wam bliżej przedstawić. Aby zbytnio nie szerzyć szowinizmu i uniknąć ataku feministek zacznę od jej charakteru, a i jest o czym opowiadać. Tak więc Taiga przeważnie traktuje innych jak pomyje i nieobca jej agresja wobec bliźnich. Co gorsza, jest zakochana po uszy w chłopaku, który... próbował ją poderwać, ale dostał kosza. Na jej wyboistej drodze do przypodobania się Kitamurze Yuusaku staje jednak pewna osoba o imieniu Ryuuji. W jaki sposób? Powiedzmy, iż znajduje list nieadresowany do niego, przy okazji zapoznając się z Taigą, nazywaną również Małym Tygrysem. Chociaż dziewczyna z początku traktuje go jak wszystkich, czyli niezbyt dobrze gdybyście zapomnieli, to otaczający ją opieką chłopak zdaje się pomalutku przekonywać do siebie zadziorne dziewczę. Wiecie, kto się czubi, ten się lubi. Zresztą, z powyższego może jasno wyniknąć, że mamy do czynienia z typową laską klasy badass. Cóż, nie do końca. Niby do samego zwieńczenia nie traci nic ze swojej zadziorności, złośliwości i nieprzystępności, ale odkrywa także tę jaśniejszą stronę siebie. Czyli lekko zagubionej i po prostu nauczonej przez życie by walczyć o swoje. Typowa tsundere! Krzykniecie. Być może, ale jedna z moich ulubionych. *ruda panienka w czerwonym lateksie spogląda zza winkla*

Dodany obrazek

Jak nasza tygrysica prezentuje się z zewnątrz? Otóż, drobniutko. Jest chuda (czy tam szczupła, jak kto woli), ma nieco ponad 140 cm wzrostu, 34 kg wagi i niesamowicie długie, jasnobrązowe włosy. Albo coś w tym typie, specjalistą od kolorów nie jestem. Oczy pozostają w barwnej harmonii z fryzurą, a bohaterkę najczęściej oglądamy w czerwonej marynarce i czarnej spódniczce. W skrócie: mundurku szkolnym. W ramach ciekawostki powiem, że głosu Taidze użyczyła Rie Kugimiya -  ta sama, która użyczyła go także Shanie (Shakugan no Shana) i Louise Françoise Le Blanc de La Vallière (Zero no Tsukaima). Co w tym takiego ciekawego? Wszystkie trzy bohaterki są niskie, wszystkie są w podobnym wieku i wszystkie są tsundere. Ale Aisakę lubię z nich najbardziej.

Ważnym elementem dla którego da się ją lubić jest idealnie dobrany Takasu Ryuuji. Całkowite przeciwieństwo fajtłapowatych nieudaczników z ubytkami w inteligencji jacy czasem są w romansach serwowani. Takiego głównego bohatera potrzebowała ta seria i jest jedną z rzeczy uprzyjemniających oglądanie. Może to trochę dziwne, że jako powód dla jakiego lubię jakąś postać wymieniam inną lecz jest jak jest. Kto widział, ten wie. Dopóki nie przypomni sobie o Małym Tygrysie, to na nim skupia się fabuła. Bo do skupiania się na panience jesteśmy my. Tak przynajmniej było w moim przypadku, ale pewnie zatrzęsienie sprzecznych opinii też się znajdzie. W przypadku wszystkiego się znajduje. Kto mnie zna, lub czytał moją reckę pewnie wie, że tej serii będę bronił na ubitej ziemi z mieczem w ręce i tarczą wzniesioną ku niebiosom. A jak nie wie to teraz tak. Ale może przejdźmy do komplementów dla samej Taigi.

Dodany obrazek

Co mi się w tej postaci podobało? Jeśli mam być szczery, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Po pierwszym odcinku raczej nie myślałem, że tak bardzo ją polubię. W sumie nie myślałem też, iż tak bardzo polubię samą serię. Lecz im dłużej siedziałem oglądając, nie raz z wypiekami na twarzy, tym bardziej utożsamiałem się z protagonistą i tym samym kibicowałem wkurzonej tygrysicy. W sumie mógłbym stwierdzić, że to domena romansów – niesamowicie dobrze mi się je ogląda i bardzo często do gustu przypada mi główna bohaterka. Może to trochę dziwne bo jakby ktoś kazał mi obejrzeć w kinie jakąś komedię romantyczną to pewnie błagałbym go o wybaczenie, ale w wersji animowanej (+ japońskiej), jak najbardziej jestem na tak. Wracając do samej serii Toradora!, Aisaka po prostu idealnie wpasowała się w moje gusta. Wierzcie lub nie, śmiejcie się lub bardzo się śmiejcie, ale jak płakała to autentycznie miałem szklanki w oczach. A to jest u mnie prawdziwa rzadkość. No i co poradzić, uległem, wciągnąłem się po uszy, zaangażowałem w historię, to efekt się odbił na emocjach. Specjalnie się tego nie wstydzę, wiedzcie jak było.

Dodany obrazek
Sam nie wiem dlaczego, ale uwielbiam ten obrazek.

Kończąc nie chce wam już po raz enty pisać abyście obejrzeli, bo pewnie wiecie, że powinniście albo przynajmniej w moim mniemaniu powinniście, jeśli chociaż trochę interesuje was japońska animacja i szkolne romanse wam nie straszne. Po prostu wiedzcie, że gdzieś tam, w tej serii, zatytułowanej Toradora! jest dziewczyna, która strasznie przypadła mi do gustu i zasłużyła na miano waifu. Koniec komunikatu, widzimy się następnym razem.

---------------------------------------
No, zrobiłem sobie małą, albo i dość sporą i niezapowiedzianą przerwę od blogowania. Nie będę kłamał, że jakoś specjalnie brakowało mi czasu, życie mi się zawaliło i tak dalej. To zapuściłem sobie jakieś anime, to z kimś pisałem, to musiałem się uczyć, iść na korki, to poczytać, pograć w jakąś sieciówkę i tak jakoś się zregenerowałem. Nie zawsze wena trzyma mnie przez cały dzień, a jak już pryśnie to i pisać się nie chce ^^.


0 komentarze:

Prześlij komentarz